środa, 29 kwietnia 2015

tanie ubezpieczenie jest drogie, a drogie może być tanie



Większość osób szukających ubezpieczenia interesują dwie podstawowe informacje – po pierwsze - ile wydam? A po drugie - I co za to dostanę?

Trudno nie zgodzić się z racją tych pytań, zwłaszcza w czasach, takich jak te. Każdy szuka oszczędności i jest to naturalne.

Na pierwsze z pytań odpowiada nam wysokość składki.

Kwestia tego co za tą składkę dostanę jest nieco bardziej skomplikowana.

Gdy kupujemy ubezpieczenie bez elementów kapitałowych, czyli takie, w którym nie oszczędzamy nic, korzyścią jest samo zabezpieczenie na wypadek jakiegoś zdarzenia.
Zakładając, że przez cały okres trwania ubezpieczenia nic nam się nie stało, nie otrzymujemy niczego materialnego. Nie ma żadnej wypłaty, ani żadnych oszczędności. Za to jest tylko, a właściwie AŻ, poczucie bezpieczeństwa.

W tego rodzaju polisach warto szukać polis z dobrym stosunkiem ceny do oferty, ale nie warto sugerować się wyłącznie ceną.

Często jest bowiem tak, że przy pozornie niedużej składce, wprawdzie skalkulowana jest wysoka suma ubezpieczenia, ale lista włączeń (czyli powodów by odmówić wypłaty tej sumy) jest niemal tak długa jak przeciętna książka przygodowa.

Wybierając produkt z elementem kapitałowym, mimo pozornie wyższej składki, jesteśmy w stanie uzyskać tańszą ochronę ubezpieczeniową.

Działanie takiej polisy opiera się na tym, iż towarzystwo zarządzając większą ilością pieniędzy klienta, ponosi relatywnie mniejsze ryzyko, więc i mniejsza będzie część składki przeznaczona na ubezpieczenie.

Suma Ubezpieczenia to kwota, jaką otrzymają wyznaczone przez nas osoby (najczęściej bliscy) na wypadek naszej śmierci.

Kupując ubezpieczenie warto wesprzeć się profesjonalną analizą potrzeb, tzn ustalić jaka kwota będzie potrzebna, na jaki cel oraz przez jak długi okres czasu.

Często klienci poszukują ubezpieczenia w momencie gdy biorą kredyt. Zwykłą praktyką jest wówczas kupowanie polisy z sumą ubezpieczenia równą lub większą sumie branego kredytu. 

Tymczasem nie zawsze jest to konieczne.
Gdy kredyt biorą wspólnie dwie osoby warto rozważyć zabezpieczenie części tej sumy, lub obliczyć potrzebną nam kwotę zabezpieczenia biorąc pod uwagę czas trwania kredytu i wysokość raty (zwłaszcza gdy jest ona malejąca).

Wszystkie te czynniki mogą pomóc w obniżeniu kosztów ubezpieczenia.

Jeśli jesteście Państwo zainteresowani bezpłatną profesjonalną analizą posiadanych zabezpieczeń lub chcecie ustalić jakie zabezpieczenia będą potrzebne zapraszam do skorzystania z formularza kontaku.

wtorek, 24 marca 2015

Nie mam czasu na spotkanie



Umówienie spotkania nigdy nie było proste. Umówienie spotkania „na zimno” dla wielu było niemal niewykonalne. Podczas niemal 20 lat mojej pracy w ubezpieczeniach tekst „nie mam czasu” słyszałem w tysiącu możliwych wariantów. Równie często telefon klienta nagle "psuł się" w niewyjaśniony sposób i mój numer stawał się „niewidzialny”. Nie odbierali telefonów, gdy dzwoniłem, nie odpisywali na sms-y, nie oddzwaniali. Normalne.

Przez wiele lat odpowiadałem klientom w takiej sytuacji tak, jak chyba każdy agent na świecie – próbowałem zbijać jego argumenty. W większości przypadków oczywiście bez skutku. Wiadomo przecież, że im bardziej kogoś do czegoś przekonujemy, tym bardziej on tego nie chce.
Przestałem więc przekonywać. W związku z tym spadła oczywiście skuteczność moich telefonów na zimno.

Szukałem sposobów na zwiększenie skuteczności, czasami wracałem również do metody zbijania obiekcji. Któregoś razu rozmawiałem z człowiekiem, którego na spotkanie namawiałem już na prawdę długo. Przez wiele miesięcy podawał mi dziesiątki powodów dla których to nie ma czasu spotkać się ze mną, zapewniając jednocześnie, że bardzo mu na ubezpieczeniu zależy.
Tamtego dnia nie miałem najlepszego nastroju. Jego wymówki i wykręty denerwowały mnie bardziej niż zwykle i zanim zdążyłem pomyśleć wypaliłem:

„A znajdzie Pan czas, aby umrzeć?”

Zaniemówił. Ale tylko na chwilę.
Spodziewałem się, że zaraz zacznie wymyślać mi od impertynentów i innych takich. W końcu to co powiedziałem nie było miłe. On tymczasem znalazł nagle czas, aby opowiedzieć mi o swojej skomplikowanej sytuacji zawodowo-życiowej. Opowiedział o żonie, z którą mu się nie układa, a od której jest uzależniony, bo cały biznes, który on prowadzi zarejestrowany jest na nią. Mówił o córce, o studiach, które planuje, itd.

Na końcu znów zapytałem czy znajdzie czas na spotkanie … i on się zgodził.

Co sprawiło ten cud? Chyba niekonwencjonalny tekst, który otworzył klienta na tematykę. Pozwolił mu się zastanowić i uzewnętrznić obawy.

Kupił u mnie 3 polisy, ubezpieczenie grupowe oraz polisę dla dziecka. I to właśnie ta polisa okazała się być dla niego strzałem w dziesiątkę. Niedługo po jej wykupieniu dziewczyna uległa bardzo poważnemu wypadkowi i świadczenie okazało się wybawieniem.

Z polisami tego klienta związane będą również następne wpisy na moim blogu.
 
Zapraszam do lektury w przyszłym tygodniu.

poniedziałek, 16 marca 2015

Gdy ubezpieczający to nie ubezpieczony



Obawa przed niespodziewaną śmiercią i pozostawieniem rodziny bez zabezpieczenia jest jednym z podstawowych czynników dla, których ludzie decydują się wykupić ubezpieczenie.

Czasami jednak nie do końca zdajemy sobie sprawę z konsekwencji formy w jakiej zawieramy tego rodzaju ubezpieczenie.

Mój klient był człowiekiem zamożnym. Prowadził świetnie prosperującą przychodnię, miał własny gabinet. Na przestrzeni lat kupił u mnie cztery różne polisy ubezpieczeniowe.

Jego życie osobiste było jednakże nieco bardziej skomplikowane. Rozwodził się dwukrotnie, a z ostatnią długoletnią partnerką nie mieli ślubu. To właśnie ona sprawiła, że klient zamknął trzy z posiadanych polis uznając zapewne, że lepiej będzie, gdy gromadzone na polisach środki przeznaczy na nią i ich wspólne życie. Nie wzięła niestety pod uwagę, iż w tej sytuacji pozostaje on bez jakiegokolwiek zabezpieczenia w razie śmierci – nawet dla niej.

W czwartej polisie, pozostawionej w mocy, był on jedynie ubezpieczającym, a nie ubezpieczonym. Była to polisa z kapitałowym funduszem inwestycyjnym, w której ubezpieczona była partnerka klienta.
Po śmierci klienta owa pani zgłosiła się do mnie z żądaniem „przepisania” będącej w mocy polisy na nią, jako osobę ubezpieczoną.

W mojej długoletniej karierze spotkałem się wcześniej kilkukrotnie z sytuacją, że towarzystwa dokonują tego rodzaju cesji podpisując ugodę z osobami ubezpieczonymi. Zwykle jednakże miało to miejsce wtedy, gdy ubezpieczony był jednocześnie spadkobiercą ubezpieczającego.

W tym wypadku spadkobiercami mojego klienta były jego córki z wcześniejszych związków, a nie ubezpieczona konkubina.

Po konsultacji z prawnikiem ustaliłem, iż zgodnie z postanowieniami kodeksu cywilnego ubezpieczający, jako osoba zawierająca umowę z Towarzystwem staje się dłużnikiem Towarzystwa w zakresie opłacania składek wynikających z tej umowy.
Będąc dłużnikiem jest on jednocześnie wierzycielem w zakresie wartości środków zgromadzonych na polisie.

Oznacza, to, że w przypadku jego śmierci środki te, jako składnik jego majątku wchodzą do masy spadkowej po nim.

Warto mieć to na uwadze proponując klientom podpisanie umowy gdzie ubezpieczający nie jest jednocześnie ubezpieczonym.

Zmiana ubezpieczającego możliwa jest tylko i wyłącznie za jego życia. Do jej dokonania wystarczy cesja.